środa, 9 marca 2011

Aby spacer był przyjemnością dla obu stron.

Zaniedbałam naukę chodzenia na smyczy u Globiego. Gdy był mały pozwoliłam mu ciągnąć na smyczy i ani się obejrzałam Globi ze słodkiej kulki przeistoczył się w 35-kilogramowego olbrzyma. Na spacerach ciągnie, nie potrafi przejść nawet metra bez naciągania smyczy i krztuszenia się. Wypróbowałam kilka metod, teraz ćwiczę na szelkach "easy walk", które bardzo pomagają. Opiszę Wam pokrótce metody nauki chodzenia na luźnej smyczy. Najlepiej wypróbować je po kolei i znaleźć najlepsze dla siebie rozwiązanie.
1. Drzewkowanie:
Jeżeli mamy szczeniaczka, lub małego psa warto zacząć od tej metody. Za każdym razem kiedy smycz się naciągnie zatrzymujemy się i czekamy aż pies zluźni smycz. Jeżeli używamy klikera to zaznaczamy nim moment rozluźnienia smyczy nie dajemy mu już smakołyka, bo samo pójście dalej jest dla psa nagrodą. Jest to bardzo czasochłonne, ale jeżeli ćwiczymy z psem konsekwentnie pies szybko zrozumie o co nam chodzi. Mi niestety nie wychodziło, bo nie zawsze udawało mi się zatrzymać takiego cielaka.
Jeżeli mamy szczeniaka powinniśmy zacząć go uczyć już drugiego dnia gdy jest u nas w domu. Nawet gdy pies przechodzi kwarantannę, możemy go szkolić w domu. Przypinamy smycz do psa, kładziemy smakołyk na podłodze i gdy pies chce jak najszybciej do niego zatrzymujemy go i czekamy na rozluźnienie smyczy. Szczeniak szybko łapie o co chodzi.
2. Obrót o 180 stopni.
Tej metody osobiście nie próbowałam. Gdy pies naciągnie smycz odwracamy się w drugą stronę i idziemy z psem w innym kierunku.
3. Halter, uzda.
Halter wygląda mniej więcej jak uzda u konia. Zakładamy psu takie cudo na pysk, przyczepiamy smycz do haltera i idziemy z psiakiem. Dzięki halterowi, gdy pies pociągnie na smyczy jego pysk skieruje się w bok, lub w dół, przez co nie będzie widział gdzie idzie. Oczywiście, gdy zdejmiemy psu halter znowu będzie ciągnąć, więc trzeba być sprytniejszym :) Po jakimś czasie (gdy pies już na halterze nie ciągnie) warto zaopatrzyć się w drugą smycz i prowadzić psa na dwóch. "Halterowa smycz" w razie pociągnięcia spełni swoje zadanie, a gdy pies nie ciągnie idzie spokojnie na smyczy. Po jakimś czasie gdy pies już się wyzbył ciągnięcia co jakiś zakładajmy psu halter (nawet już bez smyczy) żeby przypomniał sobie na czym to polegało.
Przed założeniem haltera trzeba psa przyzwyczaić do niego. Klikać klikerem i nagradzać, gdy pies ma halter na pysku. Warto kilka rundek zrobić w domu.
Minusem haltera są obtarcia pyska, szczególnie jak kupimy tanią uzdę. Najlepiej zaopatrzyć się w droższą, ale bezpieczniejszą.
4. Szelki easy-walk.
To jest mój osobisty faworyt. Jak pisałam wyżej miałam problem z zatrzymaniem Globiego, gdy zaczynał ciągnąć. Te szelki pomagają mi zatrzymać go i dzięki nim mogę spokojnie "drzewkować". Zestaw easy-walk składa się z obroży i szelek. Posiadają zabezpieczenia przed obtarciami. Stosować podobnie jak z halterem.
Czego nie używać do nauki chodzenia na smyczy:
1. Smycz automatyczna.
Ta smycz jest dobra gdy pies już chodzi na smyczy bardzo dobrze. Gdy się uczy ta smycz przyzwyczaja psa do ciągłego napięcia na obroży, więc do ciągnięcia.
2. Kolczatki, łańcuszki.
Zastanawia mnie, czemu duża ilość ludzi upiera się tak, żeby pies nosił kolczatkę, chociaż i tak nie widzą żadnej poprawy. Kolczatka tylko rani psa (tak jak łańcuszek zaciska) a większość psów się przyzwyczaja do tego i dalej ciągną w najlepsze nie zwracając uwagi na ból. Jest wiele lepszych sposobów niż kolczatki (patrz wyżej).

3 komentarze:

  1. Ja też nie wiem kiedy mój maleńki szczeniaczek stał się bydlakiem - to stało się chyba w ciągu jednego dnia! Pomimo szkolenia, nie pamiętam w zasadzie żeby kiedykolwiek nie ciągnął - nawet jak był mały! Z zazdrością patrzę na matki pchające wózki na polach mokotowskich, i leniwie, grzecznie idące obok wózka goldeny - kiedy dotrą na pola albo są spuszczane, ale wracają na każde zawołanie, albo wręcz towarzyszą swojej pani i leżą kolo ławeczki! Widuję dużo takich psów - a u mnie to nie do pomyślenia! Z zaciśńiętymi zębami jakoś dobiegam na docelowe miejsce spacerowania i tam go odpinam, żeby sam biegał, z nadzieją, że nie będzie tak głupi, żeby uciec albo pobiec w niebezpieczne miejsce. Co też nie jest dobre, bo ludzie się boją dużych, wolno biegających psów, bo nie każdy musi wiedzieć, że golden jest łagodny. Widzą tylko cielaka, który biegnie w stronę ich dzieci. Kiedyś jakaś pani nam pogroziła. Pokładam duże nadzieje w szelkach, które polecasz, muszę się w końcu zmobilizować i je zamówić i wyprobować. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Są bardzo dobre, tylko one są na czas szkolenia, a nie na całe życie :)

    OdpowiedzUsuń