poniedziałek, 13 grudnia 2010

Posprzątaj po swoim psie!

 Jakiś czas temu szłam z Globim do weterynarza. Globi oczywiście przystawał przy różnych ciekawych miejscach i je obwąchiwał. Przystanął również przy jednym płocie i z zapałem zaczął wąchać trawę. W pewnym momencie z okna wychyliła się pewna pani i zaczęła obrzucać mnie inwektywami i kazała mi zabrać psa, bo nie będzie sprzątać gówien. Starałam się wytłumaczyć owej pani, żeby się tak do mnie nie odzywała, bo po pierwsze pies tylko wącha trawę, a nawet gdyby chciał się wypróżnić to bym posprzątała i wskazałam na mój fachowy dozownik woreczków:). Niestety pani była zbyt zdenerwowała, znowu zaczęła kląć i kazała wynosić się z psem. Poszłam, bo nie chciało mi się wysłuchiwać następnych wyzwisk pani.
Pomijając fakt, że pani była niemiła i trochę choleryczna miała rację. Często obserwują mnie ludzie gdy Globi robi kupę. Tylko, żeby się przyczepić, ale jak już wyciągam woreczek odchodzą. To dobrze, lepiej niesłusznie zwrócić uwagę właścicielowi, niż nie zwracać jej wcale.
Ciekawi mnie czemu tak wiele ludzi nie sprząta po psach. Czy to jest takie trudne mieć ze sobą woreczek i sprzątnąć po psie? Oglądałam kiedyś film "Legalna Blondynka 2" tam pewien pan zapomniał woreczka, piesek zrobił swoje, a pan stał i prosił wszystkich o woreczek. Nie ruszył się, aż ktoś mu go nie pożyczył. Zastanowiłam się jakby to było w Polsce? Zapewne tak:  o pies zrobił kupę, nie mam woreczka... O nikt nie widzi, Azor idziemy.
Kiedyś w gabinecie weterynaryjnym wisiała ulotka, że można wziąć bezpłatny zestaw do sprzątania po psach. Jak poprosiłam o jeden pani wet była w lekkim szoku. Powiedziała, że jestem pierwszą osobą, która o to prosi. Takie zestawy były też kiedyś w kioskach. Raz nawet widziałam kilka leżących w bloku przy drzwiach wyjściowych. W sklepach zoologicznych (i tych stacjonarnych i internetowych) można kupić takie dozowniki na torebki. Można je przyczepić do smyczy i mieć woreczek zawsze pod ręką, są też dozowniki stylowe różowe, z perełkami, brylantami.
Niestety problemem sprzątania po psach nie zajmują się samorządy. W Warszawie jak już znajdzie się specjalny kosz na odchody zwykle jest zapełniony zwykłymi śmieciami. Ja wrzucam do zwykłego kosza. Chodzenie po całym parku lub ulicy z kupą w ręku mi się nie widzi. Jedyne miejsce, które znam, gdzie jest sporo koszy na odchody do Pola Mokotowskie. W Kobyłce, gdzie mieszkam, nie ma wcale, chociaż podatek za psa się płaci. Zawsze mnie zastanawia na co idzie ten podatek, skoro brak miejsca, gdzie można bezpiecznie spuścić psa ze smyczy i nawet brak koszy na odchody.

 Pomijając brak pojemników na kupy, warto sprzątać po naszych psiakach (nawet wrzucając kupkę do zwykłego kosza), sami przecież nie lubimy wchodzić w psią kupę.

1 komentarz:

  1. Znam to! Ja zawsze jak tylko Molo zaczyna się "łamać", od razu wyciągam woreczek, żeby ludzie widzieli, bo inaczej się nasłucham (oczywiście zanim zdążę wyjąć woreczek). Jak na polach mokotowskich widzę kogoś z psem, kto nie sprząta, to walę bez ogródek: Mam nadzieję, że jutro pan wdepnie w to gówno! A czasem złośliwie podchodzę i mówię: o, widzę, że pan zapomniał woreczka - proszę, chętnie pożyczę! :)))) p.s. ale nie ma nic gorszego niż szukać w trawie kupy po twoim psie, znaleźć, i nagle przez woreczek poczuc jakąś zimną i zastygłą kupę po jakimś innym psie! Pomyłka :)

    OdpowiedzUsuń